Nie bój się bać!
… czyli o co chodzi z LĘKIEM ?
Czym jest lęk…? Jak przebiega? Skąd się bierze? Dlaczego nie mija?
„Kiedyś tak nie miałem”. „Nie mogę się pozbyć tych natrętnych myśli w głowie” „Mój mózg się nie wyłącza” „ Stanie się coś złego” „Boję się, że zrobię sobie krzywdę, a jak nie sobie to dziecku” „Dobrze, że mam tę tabletkę w torebce, bo gdybym jej nie miała to nie wyszłabym z domu” „Umrę” „Mam raka, a może nie, ale będę miał” „Co on sobie o mnie pomyśli?” „Spalę się ze wstydu”
Nasz mózg jest w dalszym ciągu tajemniczym ale jednocześnie „całkiem” sprawnym organem, który przy pomocy własnej aktywności w postaci automatycznych, negatywnych czasami natrętnych myśli, wyobrażeń, wspomnień, etc. może skutecznie pogorszyć jakość życia, pogrążając tym samym w mało przyjemnych stanach emocjonalnych…
Skąd się bierze?
Lęk, jest naturalną odpowiedzią naszego organizmu na sytuacje, w których czujemy się zagrożeni. Rodzimy się z lękiem, a sam lęk od pierwszych chwil naszego życia będzie stanowił ważną strukturę pozwalającą chronić własne zdrowie… Niestety u niektórych z nas rozwinie się również w taki sposób, który utrudni relacje z innymi ludźmi oraz nami samymi.
Ale od początku.
W zależności od okresu rozwojowego dziecko doświadcza różnych rodzajów lęku. I tak, niemowlęta reagują lękiem na gwałtowne ruchy lub głośne i intensywne dźwięki. Lęk pojawia się również w chwili kiedy matka opuszcza pokój, w którym znajduje się dziecko na dłuższą chwilę. Dzieci w wieku 8-12 miesięcy zaczynają doświadczać lęku przed obcymi, a później w okresie przedszkolnym i wczesnoszkolnym wraz z kształtowaniem się myślenia wyobrażeniowego pojawiają się (naturalne – rozwojowe) lęki przed ciemnością, nieznanymi miejscami, potworem za szafą, smokiem, wilkiem czy duchem na żyrandolu…
Doświadczanie tego rodzaju lęków stanowi ważny czynnik rozwojowy i przy ciepłej, wspierającej i gwarantującej poczucie bezpieczeństwa postawie rodziców zazwyczaj ulega osłabieniu i wygaśnięciu wraz z wiekiem.
W okresie późniejszej szkoły podstawowej dzieci zaczynają się bać sytuacji bardziej realnych: tego, że mamy albo taty nie będzie, albo że zachorują, że porwie je jakiś pan, albo że się skaleczą i będzie bolało… Ponownie i w tym przypadku ważną jest postawa rodziców, którzy swoim wsparciem będą stopniowo obniżali poziom lęku dziecka…
Co robić z lękami, żeby nie zaszkodzić?
Warto żebyśmy mieli świadomość, że pozornie najbardziej irracjonalny dla nas lęk, dla dziecka stanowi silne źródło napięcia i dyskomfortu. Ignorowany lub wzmacniany będzie wpływał na jego relacje i z samym sobą i relacje społeczne teraz i w przyszłości. Nie lekceważmy uczuć naszych małych istot dajmy im poczucie, że je rozumiemy i starajmy się je wspierać.
Bądźmy uważni, ponieważ nawet przy braku złych intencji możemy skutecznie ów lęk pogłębiać…
Pamiętam jak w wieku 4-5 lat jeździłem w wakacje do babci na sąsiednią wieś. Przed snem, a chodziliśmy spać w tym samym pokoju (babcia mieszkała razem z dziadkiem w małym skromnym drewnianym domku) powtarzała żebym był cichutko i szybko zasnął bo jeśli nie to przyjdzie „dudek na słomianych nogach” J I jakkolwiek uwielbiałem spędzanie czasu u dziadków, (oboje bardzo kochani) czasu zasypiania nie wspominam najlepiej J Pamiętam, że przykryty po uszy przytulony do mamy kombinowałem w głowie jak ten dudek na słomianych nogach wygląda? Po co miałby przyjść? A jak przyjdzie kiedy wszyscy będą spali i mnie zabierze? Dokąd i co będzie dalej…?
Dzisiaj będąc już starym koniem mogę się pośmiać z dudka ale proszę mi wierzyć, wtedy do śmiechu nie było mi wcale… J
A dlaczego boimy się my dorośli?
Uczymy się bać! W trakcie naszego życia, doświadczajmy sytuacji, które zapisują się w naszym mózgu w postaci śladów pamięciowych i emocjonalnych. Część z nich jest przyjemna, wzmacniająca i pozytywna, natomiast część sprawia, że zaczynamy utrwalać w sobie jakąś formę obawy, niepokoju lub lęku.
Co to znaczy?
Możemy, podążając za mądrymi książkami podzielić lęk na dwa rodzaje. Jeden, w którym występuje obiektywne zagrożenie i drugi w którym takie zagrożenie nie występuje. I w jednym i drugim przypadku sposób doświadczanego lęku będzie bardzo podobny.
To znaczy, że i w pierwszym i drugim przypadku będą mu towarzyszyć jakieś negatywny myśli, uruchamiające lub wzmacniające napięcie lękowe, pojawi się w związku z tymi myślami i uczuciami jakaś odpowiedź naszego ciała w postaci np. przyspieszonego bicia serca, drżenia rąk, czy napięcia mięśniowego. I na samym końcu w związku z tym co myślimy jak się czujemy i w jaki sposób reaguje nasze ciało – jakoś cię zachowamy…
Zachowanie w przypadku doświadczania lęku odgrywa bardzo ważną rolę i stanowi pewien paradoks. W przypadku doświadczania lęku w którym występuje racjonalne zagrożenie np. Jeśli żona goniłaby mnie z drewnianym wałkiem… Ucieczka, a tym samym uniknięcie sytuacji lękowej pozwoliłoby mi uniknąć co najmniej kilku siniaków… Z drugiej strony, jeśli nie miałbym żadnych racjonalnych podstaw do tego aby sądzić, że żona mnie z tym wałkiem może gonić, a na poziomie umysłowym tworzyłbym sobie wyobrażenia o takiej sytuacji, unikanie żony, ograniczone zaufanie i przesadna ostrożność w kontakcie mogłaby skutecznie pogorszyć treść naszej relacji, oraz najprawdopodobniej wzmocnić poziom doświadczanego lęku i zgeneralizować go na inne osoby…
Paradoks więc polega na tym, że unikanie sytuacji lękowych, w których występuje obiektywne zagrożenie pozwala nam ratować zdrowie i życie, natomiast w przypadku lęku, w których takie zagrożenie nie występuje sprawia, że jego poziom się podnosi i że w przyszłości będziemy bali się jeszcze bardziej…
Lęk ma jeszcze jedną swoistą tendencję. Generalizuje się. To znaczy, że w sytuacji kiedy już sobie poradzimy z jakąś lękową sytuacją, nasz umysł będzie tworzył kolejne wyobrażenia, których zadaniem będzie wzbudzenie niepokoju, lęku lub zamartwianie się…
Oj mało optymistycznie!?
Nie do końca. Praca nad radzeniem sobie z lękiem jest procesem i może być fascynującą, rozwijającą osobowość, pewność siebie i poczucie wartości przygodą. Wymaga jednak świadomej uważności i podejmowania prób rozpoznawania negatywnych, automatycznych myśli i wyobrażeń, obserwowania własnych uczuć i doświadczeń somatycznych, a na końcu konfrontowania się z sytuacją, która ów lęk wzbudza. Warto pamiętać również o tym, że technika małych, kroków w tym przypadku może być pomocnym narzędziem do przyglądania się sobie… a nawet najmniejszy krok, jest krokiem postawionym dalej … Warto o tym pamiętać.
Kilka słów o uzależnieniu od alkoholu
Nie ma na niego lekarstwa. Nie ma tabletki, po której zażyciu można wyzdrowieć… Uzależnienie od alkoholu nazywane popularnie alkoholizmem jest natomiast chorobą przewlekłą, postępującą, nieuleczalną i śmiertelną, której nie jest możliwe całkowite wyleczenie. To co jest możliwe to ograniczenie postępujących szkód związanych ze zdrowiem fizycznym i psychicznym oraz tych związanych z relacjami społecznymi (między innymi rodzinnymi).
Uzależnienie od alkoholu uznawane jest za tak zwaną chorobę wieloczynnikową to znaczy bio – psycho – społeczną, która uszkadza funkcjonowanie człowieka w obszarze emocjonalnym, psychologicznym, somatycznym, behawioralnym, społecznym (relacyjnym)oraz duchowym. Uznawany obecnie za najbardziej wartościowy i korektywny model leczenia uzależnienia obejmuje wymienione wcześniej obszary.
Kiedy mówimy o uzależnieniu od alkoholu?
Według kryteriów diagnostycznych zawartych w 10 edycji Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, Urazów i Przyczyn Zgonów (ICD 10) o uzależnieniu mówimy wtedy, kiedy występują przynajmniej trzy z następujących objawów, w okresie przynajmniej jednego miesiąca lub w ciągu ostatniego roku w kilkukrotnych okresach krótszych niż miesiąc:
Upośledzenie zdolności kontrolowania zachowań związanych z piciem rozumiane jako:
Uporczywe picie alkoholu pomimo występowania szkodliwych następstw picia
Silne pragnienie lub przymus picia tak zwany głód alkoholowy
Fizjologiczne objawy zespołu abstynencyjnego w sytuacji ograniczenia lub przerywania picia takie jak:
Według Światowej Organizacji Zdrowia alkohol znajduje się na trzecim miejscu wśród czynników ryzyka dla zdrowia populacji.
Info: PARPA
Szkody zdrowotne
Według Światowej Organizacji Zdrowia alkohol znajduje się na trzecim miejscu wśród czynników ryzyka dla zdrowia populacji. Większe ryzyko niesie za sobą palenie tytoniu i nadciśnienie tętnicze. Ponad 60 rodzajów chorób i urazów ma związek ze spożywaniem alkoholu.
Alkohol działa szkodliwie na niemal wszystkie tkanki i narządy. Alkohol, a także jego główny metabolit, aldehyd octowy, są bezpośrednio toksyczne dla tkanek. Alkohol i jego metabolity wchodzą w bezpośrednie reakcje z fizjologicznymi substancjami w organizmie. Działanie pośrednie alkoholu polega na silnym wpływie na homeostazę ustroju poprzez działanie na układ wegetatywny, endokrynny, odpornościowy, gospodarkę wodno-elektrolitową, wchłanianie niezbędnych składników odżywczych itp.
Toksyczne działanie alkoholu etylowego i produktów jego przemiany powoduje zmiany chorobowe w następujących układach:
Alkohol wpływa na osłabienie systemu odpornościowego organizmu. Skutkiem tego jest m.in. zwiększone ryzyko występowania pewnych odmian raka, zwłaszcza przełyku, wątroby, części nosowej gardła, krtani i tchawicy oraz raka sutka u kobiet.
Alkohol wywołuje też niedobory witamin i innych pierwiastków niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Następstwem owych niedoborów są zaburzenia widzenia, zmiany skórne, zapalenie wielonerwowe, zmiany w błonach śluzowych i szpiku kostnym, zaburzenia procesów rozrodczych, szkorbut i inne.
Alkohol wywołuje znaczące zaburzenia w funkcjonowaniu psychicznym człowieka: bezsenność, depresję, niepokój, próby samobójcze, zmiany osobowości, amnezję, delirium tremens, psychozę alkoholową, halucynozę alkoholową, otępienie (zespól Korsakowa).
Za Anderson P., Baumberg B. (2006) Alcohol in Europe. London: Institute of Alcohol Studies (2006). Polskie wydanie: Alkohol w Europie, Wyd. Parpamedia, 2007
Jak piją kobiety?
Blisko 80% kobiet spożywa alkohol. Kobiety piją średnio znacznie mniej alkoholu niż mężczyźni i znacznie rzadziej doświadczają z tego powodu problemów. Niewiele osób wie, że alkohol działa inaczej (bardziej toksycznie) na organizm kobiety niż mężczyzny i że ryzyko negatywnych konsekwencji spożywania alkoholu przez kobiety jest znacznie większe. Ryzyko to rośnie wraz ze wzrostem ilości wypijanego alkoholu.
W ostatnich latach zauważyć można niepokojącą tendencję – rośnie liczba nadmiernie pijących młodych kobiet i dziewcząt, a ich poziom picia (co do ilości i częstości spożywanego alkoholu) zbliża się do poziomu picia mężczyzn.
Kobiety pijące najwięcej alkoholu to osoby w wieku od 18 do 29 lat, pozostające w stanie wolnym (panny i osoby rozwiedzione), mieszkanki miast (powyżej 50 tys. mieszkańców), uczące się i studiujące oraz bezrobotne. Co dziesiąta kobieta w tym wieku wypija rocznie ponad 7,5l czystego alkoholu, co stwarza ryzyko poważnych szkód zdrowotnych, psychologicznych i społecznych.
Ryzyko spożywania alkoholu przez kobiety
Za : J. Fudała: „Kobiety i alkohol”, PARPAMEDIA, 2007
Para – terapie …
Przygotowując śniadanie dla swoich dwóch urwisów, któregoś dnia minionego tygodnia (chyba w środę) odpaliłem telewizor. W programie Dzień Dobry TVN pojawiło się dwóch gości. Jerzy Zięba przedstawiony jako „naturoterapeuta” oraz dr Grzegorz Południewski ginekolog i położnik. Rozmowa dotyczyła stosowania „terapii alternatywnych“…
Pan Zięba przedstawiał się jako znachor, oraz absolwent szkół hipnoterapii, które kończył za oceanem. Argumentował swoje metody pomagania tym, że „człowiek ciężko chory i zmęczony nie zwraca uwagi na nic“… „on szuka tej pomocy wszędzie gdzie tylko może … i tak pomagałem i pomagam do dzisiaj…“
Mówi otwarcie…
Twierdził jednocześnie, że przy użyciu hipnoterapii, którą jak rozumiałem stosuje w swojej praktyce potrafi wpływać na powiększanie kobiecego biustu… (to nie żart) oraz leczyć łuszczycę… (przewlekłą chorobę autoimmunologiczną skóry, której objawy ustępują i powracają i której NIE MOŻNA NIESTETY WYLECZYĆ)
Zapytany o komentarz (jak zgaduję znajomy Pana Zięby) podsumowuje wykład, mówiąc, że „racje ma ten który leczy, a nie ten kto ma dr przed nazwiskiem…“
Hmmm
Od niepamiętnych czasów ludzie mieli tendencje do przypisywania magicznych mocy przeróżnym rzeczom. Do dzisiaj wiara w uzdrawiającą moc magicznej wody, kamieni, amuletów, kwarków, torfu, fusów, liczb, gwiazd etc. stanowi dla wielu źródło inspiracji, zewnętrznego wsparcia i motywacji. Sprawia jednocześnie, że w przypadku niektórych zaburzeń emocjonalnych czy chorób o podłożu psychosomatycznym dolegliwości ustępują… co uwiarygadnia tylko działanie wyżej wymienionych.
O co zatem chodzi i dlaczego o tym piszę?
Podstawowym czynnikiem „leczącym” w opisanym wyżej przypadku jest sugestia i podatność na nią właśnie. Sugestia bardzo często w naszym codziennym życiu dokładanie tak samo jak w przypadku „hipnoterapii i innych para terapii” może powodować doświadczenie ulgi i motywować do zmiany. Jest natomiast z reguły krótkotrwała i nie koryguje w żaden sposób śladów pamięciowych będących źródłem cierpienia zaburzeń emocjonalnych, nie wspominając o braku jakiejkolwiek roli w przypadku chorób o podłożu organicznym. Kolejnymi czynnikami są, autosugestia, wysoki poziom ogólności twierdzeń, tzw. efekt horoskopowy, wpływ „autorytetu” i kilka innych. Zbiór między innymi tych czynników sprawia, że osoba daje wiarę w tajemniczą i magiczną moc działania niedającej się empirycznie wyjaśnić niewidzialnej sile, ulegając zewnętrznej najpierw a później wewnętrznej presji… = sugestii
Co w tym złego, skoro ludzie doświadczają wewnętrznej ulgi?
Myślę sobie, że jest co najmniej wiele powodów do niepokoju. Ja opiszę tylko kilka wybranych…
Najmniej inwazyjnym (choć w mojej ocenie poważnym) wydaje się odbieranie ludziom wewnętrznego źródła wsparcia w postaci ich własnej samoświadomości. Rozumianej jako zdolności do takiego koncentrowania uwagi, które umożliwia rozpoznawanie i monitorowanie własnego sposobu doświadczania na poziomie umysłowym, emocjonalnym, somatycznym i behawioralnym… Gdzie przy udziale własnej świadomej pracy umysłu, tworzy się poczucie sprawczości, mocy, wartości etc… a w końcu tożsamości.
Kolejnym wydaje się niebanalne źródło dochodu finansowego… Tylko witamina C oferowana na stronie internetowej Pana Zięby wartością przebija ponad 300-tu krotnie cenę tego samego farmaceutyku w aptece… Oczywiście na stronie Pana Zięby można zakupić również inne „ciekawostki i specyfiki”…
Znacznie bardziej poważną sprawą wydaje się być tworzenie okazji dla szerokiej maści znachorów, czarodziejów, para terapeutów, wróżek, wróżów (przepraszam za ironię) do wchodzenia w buty „Boga”… Wspominany Pan Zięba zapytany o odpowiedzialność „zawodową” swojej praktyki odpowiedział, że on „nikomu nie szkodzi, stosując naturalne metody…” J To znaczy – nie odpowiedział… Niestety nikt, żadna instytucja, żaden państwowy organ, nie ma najmniejszej kontroli nad praktykami w/w. Co to oznacza? Oznacza to tyle, że za drzwiami cichego pokoju osoba potrzebująca profesjonalnej i specjalistycznej pomocy, może usłyszeć największe brednie ważące o jej zdrowiu i życiu (piszę to z całą powagą) …
Krótka dygresja…
Jakieś 1.5 – 2 lata temu znajomy polecił mi obejrzenie w nocy programu z wróżbitą Maciejem argumentując, tym że „będziesz się dobrze bawił”…
Średnio zmotywowany uległem namowie i któregoś wieczora moim oczom ukazał się wesoły (jak mi się wydawało) w średnim wieku, jaskrawo – błyszczącej koszuli ekscentryczny mężczyzna. Przekonanie, że kolega polecił mi do oglądania program kabaretowy rozsypało się po mniej więcej kwadransie…
Do programu zadzwoniła kobieta. Cichym głosem udzielała odpowiedzi na zadawane z powagą i pewnością siebie pytania. Pierwsze oznaki irytacji u prowadzącego pojawiły się po delikatnej uwadze dzwoniącej, że wróżbita (mówiąc delikatnie) mija się z prawdą… Oburzenie narastało aż do silnej konsternacji wróżbity w odpowiedzi na komunikat Pani dzwoniącej, która wyznała, że jest ofiarą przemocy domowej… Wspomniana konsternacja u prowadzącego przerodziła się niemal natychmiast w skomasowany atak…
Prowadzący podniesionym głosem z wyraźnie skonfundowaną miną zarzucił Pani dzwoniącej kłamstwo, oraz z pełnym przekonaniem oskarżył o to, że to ona jest sprawczynią przemocy i że odpowiada za kryzys ich związku… Takie wnioski wysnuł wyłącznie na podstawie podanej mu przez kobietę datę jej urodzin!
Pani o ile dobrze pamiętam rozłączyła się dużo wcześniej i nie dotrwała do końca wynurzeń prowadzącego… Miałem tylko nadzieję, że wyłączyła telewizor i nie wysłuchała jego bredni do końca… Nie mam oczywiście pojęcia czy tak było w rzeczywistości…
Co się dalej stało z kobietą, która bez wątpienia potrzebowała życzliwego wsparcia i pomocy, a została zaatakowana „na wizji” przez postrzegany najprawdopodobniej przez siebie „autorytet”? Kto jest odpowiedzialny za jej los? Kto bierze odpowiedzialność za głupoty wypowiadane przez nieodpowiedzialne osoby co prawda w prywatnej – ale jednak wydaje się poważnej telewizji…? Może ktoś z Państwa zna odpowiedź?
W sprawie wystąpień Pana Zięby list protestacyjny wystosowała grupa dziennikarzy medycznych argumentując swoją postawę brakiem doświadczenia klinicznego Pana Zięby oraz brakiem jakiegokolwiek wykształcenia medycznego oraz badawczego…
Wnioski
Nieśmiałość…
… kiedy urocza skromność i wstydliwość, a kiedy już problem?
Doris Brett napisała kiedyś „Nieśmiałość jest znacznie bardziej powszechna niż sądzi większość ludzi, zwłaszcza nieśmiałych”[1]. I tak jest rzeczywiście – nieśmiałość dotyczy szerokiego grona ludzi, również dzieci oraz młodzieży, jednak każda z tych osób sądzi, iż jej problem wyróżnia ją spośród reszty społeczeństwa, że „inni tak nie mają” itd. Tego rodzaju przekonania niestety jeszcze bardziej wzmacniają opisywaną trudność.
W przypadku dzieci zachowania nieśmiałe są bardzo częstym elementem wkraczania w szerszy świat społeczny. W rozwoju dziecka są etapy kiedy jest ono bardziej otwarte, a także takie, kiedy trudniej przychodzi mu nawiązywanie kontaktu z innymi osobami. Należy pamiętać, iż dzieci różnią się też osobowością i temperamentem i część z nich nie jest tak samo otwarta, jak inni rówieśnicy. W większości przypadków zachowania nieśmiałe mijają dość szybko, w innych jednak utrwalają się utrudniając inicjowanie oraz podtrzymywanie relacji i kontaktów społecznych.
Nieśmiałość trudno zdefiniować w sposób jednoznaczny. Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju lęk i strach przed różnego rodzaju sytuacjami społecznymi. Oczywiście są różne stopnie i odmiany nieśmiałości. W niektórych przypadkach mamy do czynienia z delikatnym onieśmieleniem, które dość szybko przemija, w innych – z tak silnym lękiem, że zaburza ono funkcjonowanie dziecka i prowadzi do szeregu innych trudności m.in. wycofania z grupy. W przypadku nieśmiałości nie chodzi o niechęć do wchodzenia w relacje społeczne, aktywnego uczestnictwa w różnych sytuacjach, ale o lęk przed zmierzeniem się z nimi. Dziecko nieśmiałe posiada szereg kompetencji i umiejętności społecznych, jednak nie potrafią ich wykorzystać w praktyce, co powoduje zmniejszenie pewności siebie i brak dostrzeżenia własnego potencjału.
Przyczyn nieśmiałości można upatrywać się w różnych czynnikach. Często przyczyną nieśmiałości jest zaniżona samoocena i brak wiary we własne siły. Borecka – Biernat stwierdza, iż dzieci o niskiej samoocenie nie wierzą we własne możliwości, są nieśmiałe i w konsekwencji mają tendencję do izolowania się (lub bycia izolowanym) z kontaktów społecznych, są bierne wobec podejmowanych przez inne dzieci inicjatyw[2]. Utrwalanie się zachowań nieśmiałych może zatem skutkować coraz większym izolowaniem się dziecka ze środowiska rówieśniczego oraz wycofywanie się z działań, czy brak angażowania się w aktywności, które go interesują. Proces ten oraz, w konsekwencji, zmniejszona ilość okoliczności tzw. ekspozycji społecznej i kolejnych możliwości sprawdzenia się w sytuacjach natury społecznej powoduje coraz większy lęk przed tego rodzaju wyzwaniami. Stają się one bowiem czymś sporadycznym, w czym dziecko nie miało okazji się doskonalić, sprawdzać się, zdobywać pewności siebie. Dochodzi więc do błędnego koła, które jak najszybciej należy przerwać.
Niestety bardzo często działania podejmowane są późno. Nieśmiałe dziecko, czy nastolatek zwykle nie sprawia bowiem problemów wychowawczych. W przedszkolu lub szkole jest ciche, skromne, bezkonfliktowe, dlatego też w wielu przypadkach nikt nie zwraca uwagi na jego trudności. Brak podjęcia działań może wywołać szereg negatywnych skutków, wśród których Zimbardo wymienia:
W celu uniknięcia tak przykrych konsekwencji utrudniających funkcjonowanie oraz dalszy prawidłowy rozwój emocjonalny i społeczny należy podjąć szereg działań.
Co zrobić, gdy dziecko jest nieśmiałe?
W sytuacji kiedy dziecko przejawia zachowania nieśmiałe ważne jest podjęcie kroków, które po pierwsze zahamują rozwój nieśmiałości, po drugie zmniejszą ją, by przestała blokować podejmowanie inicjatyw.
Najważniejsza rzeczą, którą mogą zrobić rodzice to stosowanie pochwał w sytuacjach, kiedy dziecko zrobi coś dobrze. Chwalenie wzmacnia wiarę we własne możliwości, zwiększa pewność siebie i dzięki temu zmniejsza intensywność zachowań nieśmiałych. Istotną kwestią jest również dostosowanie wymagań do możliwości dziecka oraz stopniowanie stojących przed nim wyzwań. „Rzucanie na głęboką wodę” może wywołać jeszcze większy lęk, a poczucie niespełnienia oczekiwań gwałtownie zmniejszy wiarę we własne siły i spowoduje niechęć do dalszych prób. Wyręczanie dziecka w każdej trudnej dla niego sytuacji może z kolei powodować, że nie będzie miało ono szansy wypróbowania własnych możliwości, a zadania, którym będzie musiało sprostać (np. z racji nieobecności rodzica obok) będą wywoływały silny lęk. Dlatego też najskuteczniejszym rozwiązaniem jest technika małych kroków. Daje ona większą szansę na odniesienie sukcesów, które zmotywują dziecko do kolejnych działań i podniosą jego poczucie, że potrafi coś zrobić.
Kolejnym pomocną techniką jest ćwiczenie różnych stresujących sytuacji np. rozmowy telefonicznej, występu w przedstawieniu szkolnym, zrobienia zakupów w domu. Wielokrotne odgrywanie ról, scenek, czy po prostu możliwość wypróbowania różnych scenariuszy danej sytuacji zmniejsza lęk i w konsekwencji dziecku łatwiej zmierzyć się z już realnym wyzwaniem.
W przypadku dziecka nieśmiałego należy szczególnie zwracać uwagę na kierowane do niego słowa krytyki. Zgeneralizowane negatywne oceny dziecka (a nie jego zachowania) będą zmniejszały poczucie własnej wartości oraz wiarę w możliwość sprostania pewnych zadaniom. Jak pisał Luckmana i Berge: „jednostka staje się tym, za kogo uważają ją w kontaktach z nią znaczący inni”[4] . Jeśli więc rodzice negatywnie oceniają dziecko, to ono również zacznie dokonywać autokrytyki, która wzmocni w nim nieśmiałość. Dlatego też trzeba zwracać szczególną uwagę na unikanie stosowania tzw. mechanizmu etykietowania. Określenia typu: „on zawsze taki jest”, „ona po prostu jest nieśmiała” może sprawić, że dziecko właśnie w ten sposób zacznie o sobie myśleć, a jego nieśmiałość przestanie być pewnego rodzaju zachowaniem, a stanie się ogólną postawą i cechą, którą znacznie trudniej będzie zmienić.
Jeśli zauważasz, że nieśmiałość dziecka jest coraz większa i znacząco utrudnia mu funkcjonowanie wśród rówieśników, zmniejsza jego aktywność, powoduje pogorszenie samopoczucia dobrze zwrócić się po pomoc do psychologa. W czasie terapii pomoże on zrozumieć dziecku jego emocje w różnych sytuacjach społecznych, oswoić stojące przed nim wyzwania. Obok sesji terapeutycznych z maluchem lub nastolatkiem ważnym elementem są także spotkania psychologa z rodzicami. W czasie ich trwania wypracowywane są konkretne techniki dostosowane do indywiadualnych trudności wychowawczych i problemów, z którymi zmaga się dziecko.
[1] Brett D., Bajki, które leczą. Część 2, Gdańsk, GWP, 2007, s. 109.
[2] Borecka – Biernat D., Zachowania nieśmiałe młodzieży w trudnej sytuacji społecznej, Kraków, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, 2001, s.34-35
[3] Zimbardo P.G., Nieśmiałość. Co to jest? Jak sobie z nią radzić?, Warszawa, PWN, 2013.
[4] Berger P.L., Luckman T., op.cit., s. 206
Opracowanie: Magdalena Wieczorek
Integracja psychoterapii – dylemat wyboru nurtu
Dylemat wyboru nurtu psychoterapii, dotyczy z jednej strony absolwentów szkół wyższych, wiążących swoje przyszłe zawodowe plany z psychoterapią a z drugiej osób, które zamierzają z profesjonalnej psychoterapii skorzystać.
Przez profesjonalną psychoterapię rozumiem tutaj (w dużym skrócie) praktykę pod szyldem i opieką wiodących towarzystw psychologicznych / psychiatrycznych, kliniczną superwizję własnej pracy, przestrzeganie etycznych standardów zawodowych oraz przede wszystkim (w pracy z pacjentem) stosowanie świadomych i nie przypadkowych interwencji psychoterapeutycznych tworzących warunki do korektywnych doświadczeń…
Z punktu widzenia osób poszukujących profesjonalnej pomocy, wybór psychoterapii prowadzonej w określonym podejściu zazwyczaj staje się mniej istotny. Zdarza się, że znajomy, który korzystał z psychoterapii rekomenduje terapeutę. Jednak w sytuacji, kiedy najczęściej, momentem zgłoszenia się po pomoc jest chwila kiedy doświadczamy emocjonalnego kryzysu, to do jakiego psychoterapeuty się udamy i czy będzie to psychoterapeuta, psycholog, osoba która zajmuje się poradnictwem psychologicznym, a do tego jeszcze w jakim pracuje nurcie odchodzi często (i niestety) na dalszy plan.
Z perspektywy psychoterapeuty natomiast, poszukiwanie integracji uznanych i zbadanych empirycznie szkół psychoterapeutycznych wydaje się już nie tylko uzasadnionym (i w mojej ocenie, niemożliwym do odwrócenia) trendem, nawet wśród psychoterapeutów kojarzonych dotychczas ze stricte ortodoksyjnymi szkołami ale staje się również coraz bardziej zasadne z kilku powodów.
Po pierwsze ‘badania empiryczne pokazują, że żaden z głównych nurtów psychoterapeutycznych nie udowodnił swojej wyższości nad innymi. Analizy stopnia wpływu różnych czynników na końcowe efekty psychoterapii ujawniły, że procedury i strategie, które mogą być kojarzone z podejściami psychoterapeutycznymi mają tylko 15% udziału – tyle samo wynosi efekt placebo… Czynniki związane z indywidualnością pacjenta i jego środowiska decydują aż w 40% o efektach, a właściwości relacji między terapeutą a pacjentem , dają następne 30% wkładu (Duncan, Miller, Wamphold, Hubble, 2010). Analizy badań przeprowadzonych w ostatnich latach wskazały, że metody które mogą być kojarzone z poszczególnymi podejściami psychoterapeutycznymi mają około 5% udziału w kształtowaniu efektów psychoterapii (Mellibruda 2011). – Mellibruda 2011.
Po drugie integrowanie psychoterapii to ,poszukiwanie uporządkowanego i całościowego myślenia o pacjencie i procesie zmiany, w którym wykorzystuje się różne perspektywy rozumienia pacjenta i związane z nimi metody postępowania’ (Stricker, Gold, 2010, Wampold, 2001). Izolowanie się zatem od pozostałych i zamykanie w obrębie jednej modalności a tym samym rezygnowanie z wartościowych i różnorodnych perspektyw rozumienia człowieka i niesienia mu pomocy, wydaje się mało zasadne i trudne do zaakceptowania.
Oprócz obszarów, które zasygnalizowałem wcześniej jest jeszcze taki, od którego w zasadzie powinienem zacząć… Oczywiście jest nim osoba która zgłasza się na terapię, z całą jej indywidualnością, różnorodnością problemów, sposobem ich doświadczania, zasobami i schematami radzenia sobie… Osoba, którą z całą tą złożonością trudno dopasować do jednej „słusznej” teorii…
Wojtek Dubiel
Bibliografia:
1. Essential Research Findings – Mick Cooper 2008
2. The effects of psychological therapies under clinically representative conditions: a meta analysis; Psychological Bulletin, 126 (4). Shadish, W.R, Matt, GE, Navaro, A.M and Phillips, G (2000)
3. Relational Theory and Practice of Psychotherapy – P.L, Wachtel
4. Siedem Ścieżek Psychoterapii – Jerzy Mellibruda 2011
ADHD –– ang. Attention Deficit Hyperactivity Disorder, czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi.
Ze względu na fakt coraz częstszego poruszania problematyki ADHD w mediach, literaturze (zarówno fachowej, jak i poradnikowej), prasie oraz charakterystyce trudności, które pojawiają się w tym zaburzeniu, niejednokrotnie jest ono przypisywane dzieciom, które w rzeczywistości nie cierpią na ten zespół. Należy pamiętać iż ADHD nie jest równoznaczne z agresją, zaburzeniami zachowania, czy żywym temeperamentem. By rozpoznać zespół nadpobudliwości psychoruchowej muszą wystąpić 3 objawy (podano również przykłady charkaterystycznych zachowań odpowiadających tym objawom)
zaburzenia koncentracji uwagi
◦ często zapomina o różnych rzeczach
◦ trudno mu skupić się dłużej na jednej rzeczy
◦ łatwo się rozprasza
◦ rozpoczyna wiele rzeczy naraz
◦ często gubi przedmioty
◦ nie dokańcza rozpoczętych zadań
nadruchliwość
◦ nie potrafi siedzieć w jednym miejscu przez dłuższy czas
◦ ciągle jest w ruchu
◦ często jest nadmiernie gadatliwe
◦ ma bardzo wysoki poziom energii
nadmierna impulsywność
◦ przerywa wypowiedzi innych
◦ odpowiada zanim usłyszy pytanie do końca
◦ ma trudność z przewidywaniem konsekwencji podjętych działań
◦ „mówi zanim pomyśli”
Aby rozpoznać ADHD konieczne jest jeszcze spełnienie kryterium czasowego – zachowania problemowe muszą pojawić się przed ukończeniem 7 roku życia. Nie oznacza to jednak, iż każde dziecko, któremu trudno skupić uwagę na dłużej i „wszędzie go pełno” cierpi na ADHD. Fachowe rozpoznanie wymaga poszerzonej obserwacji i wielowymiarowej (z pomocą kilku specjalistów) diagnozy. Obserwowane zaburzenia wynikają bowiem również z odmiennej pracy mózgu, przez co konieczna jest konsultacja m.in. neurologiczna. Diagnoza dziecka wymaga zatem współpracy lekarskiej i psychologicznej.
Charakterystyka ADHD
U dziecka ze stwierdzonym ADHD zachowania problemowe pojawiają się w różnorodnych środowiskach jego funkcjonowania tj. w domu, szkole, środowisku rówieśniczym. Do zachowań tych należą głównie:
• rozkojarzenie,
• trudności z koncentracją uwagi
• impulsywność,
• nadruchliwość,
• hałaśliwość.
Wpływ ADHD na funkcjonowanie dziecka i rodziny
ADHD jest zaburzeniem , którego objawy są trudne nie tylko dla samego dziecka, ale również jego rodziców, czy nauczycieli. Niezależne od dziecka zachowania impulsywne budzą frustracje rodziców (którzy niejednokrotnie obwiniają się za jego problemowe postępowanie) oraz nauczycieli, gdyż uczeń z ADHD sprawia trudności wychowawcze i często utrudnia pracę w klasie. W tym miejscu warto podkreślić raz jeszcze, że dziecko z ADHD w dużej mierze nie ma kontroli nad wieloma swoimi zachowaniami, a impulsywność, czy zmniejszona zdolność koncentracji uwagi wynikają z wewnętrznego przymusu. Dorośli wielokrotnie nie mając świadomości takiego stanu rzeczy odbierają postępowanie dziecka w kategoriach „robienia na złość”. W takich sytuacjach jest ono wystawione na częstą krytykę ze strony otoczenia. Konsekwencje braku podjęcia działań terapeutycznych i psychoedukacyjnych mogą być bardzo dotkliwe i obejmować:
zaniżenie samooceny dziecka
pogłębianie się trudności szkolnych
zwiększające się konflikty w rodzinie i środowisku rówieśniczym
depresję, zaburzenia lękowe
zwiększoną poddatność na zachowania problemowe – częstsze stosowanie w przyszłości środków psychoaktywnych,
negatywny oobraz siebie i świata
Co robić?
ADHD wymaga intensywnej pracy ze strony dorosłych (zarówno w środowisku domowym, jak i szkolnym) i dziecka. Niestety nie istnieją metody terapeutyczne, które w 100% wyeliminują objawy, jednak podjęcie pracy wychowawczej i terapeutycznej może znacznie poprawić funckjonowanie dziecka. Dziecko z ADHD wymaga bardzo dużej cierpliwości ze strony pracujących z nim dorosłych. Ze względu na trudności z koncentracją uwagi niezbędne są jasne oraz przejrzyste działania i komunikaty kierowane do niego. W ogromnym skrócie można przytoczyć najważniejsze elementy budowania współpracy z dzieckiem:
Jasne i czytelne zasady określające zachowania aprobowane – najlepiej, gdy są ustalane razem z dzieckiem, by miało ono poczucie realnego wpływu na to, czego się od niego oczekuje.
Konsekwencje – czyli to, co spotka dziecko w przypadku braku wypełnienia zasad. Nie są to kary, które samą nazwą kojarzą się z czymś krzywdzącym, niesprawiedliwym i nie do zaakceptowania ze spokojem. Konsekwencje powinny być dziecku znane z góry tj. musi mieć ono świadomość tego, co stanie się w przypadku złamania zasad. Poza oczywistym działaniem wychowawczym mają one również efekt nauki związku przyczynowo – skutkowego oraz brania odpowiedzialności za własne czyny
Nagrody – stanowią motywację do zachowań zgodnych z przyjętymi zasadami. Dużo korzystniejszym i efektywniejszym, od skupiania się na nieaprobowanych zachowaniach, sposobem prowadzenia oddziaływań wychowawczych jest budowanie prawidłowych zachowań. Należy pamiętać, iż nagrody nie muszą być materialne. Wielokrotnie wspólne spędzenie czasu z rodzicami jest zdecydowanie bardziej atrakcyjne
Pochwały – są elementem pracy nad wykształcaniem korzystnych zachowań. Wiele probelmoych reakcji dzieci wynika z niewiedzy, jakie postępowanie jest aprobowane. Skupianie się przez dorosłego na wszelkich zachowaniach zgodnych z przyjętymi zasadami tj. zauważanie ich i mówienie o nich stanowi dla dziecka wzmocnienie i zwiększa prawdopobodopieństwo takiego postępowania w przyszłości. Jednocześnie podnosi motywację dziecka, jego samoocenę i wiarę w możliwość zmiany.
Jest to oczywiście skrót wszelkich metod i technik, które stosuje się w przypadku pracy z dzieckiem z ADHD. Nie sposób opisać tutaj wszystkich – na ich temat powstają obfite publikacje książkowe.
Biorąc pod uwagę wszelkie trudności związane z ADHD oraz konieczność zindywidualizowania prowadzonych oddziaływań zachęcamy rodziców do skorzystania z pomocy psychologicznej specjalisty. Terapia psychologiczna składa się z działań dwukierunkowych. Z jednej strony psycholog pracuje z rodzicami ukierunkowując ich działania wychowawcze, wspólnie dostosuwjąc techniki i metody do konkretnych doświadczanych trudności. Z drugiej strony psycholog pracuje również z dzieckiem. Ta praca obejmuje sposoby kontroli impulsów, znajdowania rozwiązań ułatwiających funkcjonowanie dziecka w domu i przedszkolu lub szkole, eliminowaniu zachowań problemowych np. agresji, pracę nad emocjami, radzeniem sobie ze złością, wzmacnianie samooceny i inne – dostosowane do indywidulanego przypadku.
Opracowanie
Magdalena Wieczorek
EMIGRANT NA KOZETCE
(Goniec Polski nr 7/2012 (413))
Emigracja to wyzwanie dla ludzkiej psychiki. Ograniczony kontakt z rodziną i przyjaciółmi, wyobcowanie w nowym środowisku, bariera językowa i odmienność kulturowa – nie każdy radzi sobie z takim bagażem. Czasem pomoc psychoterapeuty wydaje się niezbędna.
Najtrudniej jest poradzić sobie z wrogiem, który okopał się w twojej głowie. Ten wróg to depresja, uzależnienia, wybuchy niekontrolowanej agresji, dojmująca tęsknota i silne lęki. Z takimi właśnie problemami zgłaszają się do specjalistów potrzebujący. Wśród nich jest wielu Polaków, zarówno tych, którzy niedawno przyjechali do Wielkiej Brytanii, jak i tych, którzy postanowili wrócić do Polski.
Szok kulturowy
42-letnia Natalia od ośmiu miesięcy mieszka pod Londynem. Przyjechała tu z zamiarem przeprowadzki na stałe, ale od tygodnia myśli tylko o powrocie do Polski. W Anglii miało być tak dobrze: miała zacząć zarabiać na godne i wygodne życie, miała wreszcie wziąć ślub ze swoją partnerką i zadbać o swój rozwój. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna: od rana do wieczora Natalia albo zmywa naczynia w restauracji, albo opiekuje się dwuletnim synkiem.
Na życie ledwo im wystarcza, bo zarabia najniższą krajową, a urząd pod byle pretekstem odrzucił podanie o benefity. Na przyjemności nie ma już ani czasu, ani pieniędzy.
– Wszyscy moi znajomi, którzy wyemigrowali do Anglii lub Irlandii, chwalą sobie tę zmianę. Kupują domy, samochody, jeżdżą na egzotyczne wakacje, zakładają własne firmy – mówi rozżalona Natalia. – A mnie na nic nie stać, mimo że dużo pracuję. Ciągle się kłócę z moją dziewczyną i z tego wszystkiego zaczęłam palić.
W Polsce 42-latka zajmowała wysokie stanowiska i na ogół nie miała problemów finansowych. Zatrudnienie straciła idąc na urlop macierzyński. Po kilku miesiącach bezowocnego szukania pracy sprzedała mieszkanie i przyjechała do Anglii.
– Mam wyższe wykształcenie, kilkanaście lat doświadczenia zawodowego w marketingu, a w Anglii zmywam naczynia i byle rachunek czy mandat przyprawia mnie o zawał, bo nie wiem skąd wezmę pieniądze – skarży się Natalia. – Chyba powinnam wrócić do Polski. Na początku była to fajna przygoda, ale teraz nie mogę już patrzeć na angielski chleb, denerwują mnie te dwa krany w łazience i to, że nie mogę sobie swobodnie porozmawiać, bo mój angielski na to na razie nie pozwala.
Na razie odłożyła powrót do Polski i poprosiła swojego GP o skierowanie na psychoterapię.
Według psychologów Natalia przeżywa szok kulturowy. Pojawia się on od pół roku do dwóch lat po przyjeździe. Zadowolenie i euforia ustępuje miejsca zniechęceniu, poczuciu wyobcowania i bezradności. Emigranci czują się „nie u siebie”, tęsknią za bliskimi, przeżywają kryzys, a to często droga do uzależnień lub depresji.
Dlaczego tak się dzieje, odpowiada Wojciech Dubiel, psychoterapeuta i pedagog, współautor psychologicznej części rządowego „Powrotnika”.
Czy emigranci jako grupa czymś się różnią od reszty społeczeństwa brytyjskiego?
Różnią się, oczywiście, miejscem pochodzenia. To z kolei wiąże się z często inną, odrębną kulturą, językiem, innymi przyzwyczajeniami, poglądami, przekonaniami, religią, sposobem ubierania, jedzenia, witania, zawierania znajomości, całowania, przyzwyczajeń seksualnych, etc. Zderzenie z odrębną kulturą może rodzić niezrozumienie, zaburzać własną tożsamość i uruchamiać wewnętrzne konflikty pomiędzy utrwalonymi poznawczo-emocjonalnymi tendencjami własnego zachowania a oczekiwaniami z zewnątrz.
Jakie pułapki czyhają na nas na emigracji?
Po przyjeździe możemy spodziewać się dużych możliwości, które Wielka Brytania stwarza swoim rezydentom. I jakkolwiek w obecnym czasie kryzysu ekonomicznego znacznie trudniej o wymarzoną pracę, w dalszym ciągu osoby wykwalifikowane i znające język mają szansę na osiągniecie sukcesu. Należy jednak świadomie weryfikować własne marzenia i cele opierając się o racjonalne przesłanki. Nie branie pod uwagę tego stosunkowo oczywistego faktu skutkuje często zawodem, frustracją i złością, że się nie udało…
ALKOHOL, NARKOTYKI I NIE TYLKO
Piotr ma 34 lata i od dziewięciu mieszka w Londynie. W Polsce studiował filozofię i uczęszczał do szkoły filmowej, ale dusił się w polskiej mentalności. Anglia spowodowała, że odetchnął, nabrał sił. Lepiej mu się żyje w wielokulturowym społeczeństwie, które nie wtrąca się do prywatnego życia swoich obywateli. Na terapię trafił z powodu kompulsywnego objadania się. Piotr zajada swój strach, złość i smutek. Jedzenie staje się narkotykiem, otępia. To tak jak alkohol czy narkotyki, z którymi Piotr eksperymentował dosyć konkretnie już wcześniej. Kiedy przestał pić i palić, przerzucił się na jedzenie. Zamiast dopuścić do świadomości emocje próbował je zagłuszyć napełnianiem żołądka. Nie radził też sobie z poczuciem samotności, nawet w związku.
Wreszcie doszedł do wniosku, że żeby spojrzeć sobie w twarz musi przyjrzeć się swoim problemom. Do tego był potrzebny mu terapeuta. Na terapię Piotr chodzi prawie 2 lata. Ma spotkania indywidualne i grupowe z osobami z podobnymi problemami. Na początku się krępował mówić o terapii, ale okazało się, że jawność ma więcej plusów niż minusów. Znajoma po jego „coming-out’cie” sama się przyznała, że chodzi. Terapia działa, bo Piotr dał sobie możliwość odczuwania emocji, nie stosuje żadnych używek, coraz rzadziej dopada go przymus objadania się oraz wzrosła jakość jego kontaktów towarzyskich.
Z jakimi problemami psychicznymi Polacy borykają się na emigracji?
Z mojego doświadczenia wynika, że jednym z najczęstszych problemów, z którymi się borykają, jest uzależnienie od alkoholu, narkotyków, hazardu i seksu. Kolejną grupę stanowią osoby doświadczające zaburzeń depresyjno-lękowych, a trzecią, najmniej liczną, osoby z zaburzeniami osobowości.
Dlaczego podczas emigracji chętniej sięgamy po używki, więcej pijemy, palimy, zażywamy narkotyki?
Nie znam dokładnych badań na ten temat, natomiast jednym z zasadniczych motywów sięgania po środki psychoaktywne jest regulowanie napięcia emocjonalnego. Mam na myśli przede wszystkim regulację emocjonalną w obszarze radzenia sobie z lękiem, złością, frustracją, gniewem, przekonaniami na swój temat w kierunku niskiego poczucia własnej wartości i zachwiania poczucia bezpieczeństwa. Z drugiej strony sposób atrybucji sięgania po te środki jest bardzo szeroki. Nuda, chęć wprowadzenia się w „przyjemny nastrój”, odreagowanie stresu, dostosowanie do grupy etc. uzasadniają podjęcie decyzji. Nie bez znaczenia jest również status socjalno-bytowy i ogólna dostępność tych środków.
POGOŃ ZA POTRZEBAMI
Rafał ma 39 lat i od 8 lat mieszka na Wyspach – w East Midlands, Cambridgeshire, Londynie. Pracuje jako projektant w branży budowlanej. Przez ostatnie dwa lata męczył go stres związany z utratą pracy, kiedy to rok poszukiwał nowej posady, a dodatkowo przeżywał problemy w związku, który wyzwalał w nim piętrzące się problemy emocjonalne.
Poszedł na terapię i była to dobra decyzja. Rafał odzyskał równowagę wewnętrzną. Ma poczucie celowości działania i bardziej wierzy w swoje siły. W porównaniu z czasem sprzed terapii poprawiło się jego samopoczucie i jakość życia. Czy przebywając w Polsce, w obliczu podobnych problemów, trafiłby również do specjalisty? Zapewne, ale w porównaniu z sytuacją w Polsce praca w Anglii daje mu większy komfort finansowy i więcej wolnego czasu, który Rafał chętnie przeznacza na pracę nad sobą. O swojej terapii powiedział najbliższym (rodzinie i przyjaciołom), ale raczej nie afiszuje się z tą informacją wśród obcych. Jest przekonany, że źródła wielu problemów leżą zazwyczaj w przeszłości, w doświadczeniach z okresu dzieciństwa, w warunkach, jakie wtedy panowały w Polsce i panującej wtedy mentalności.
Od czego lub do czego ludzie uciekają za granicę?
Nie zgadzam się z twierdzeniem uciekania od czegoś lub do czegoś. Podjęcie decyzji o wyjeździe do innego kraju na stałe jest zazwyczaj trudne i złożone, a jednym z podstawowych dążeń człowieka jest zaspokajanie potrzeb. Niższych, na przykład poczucia bezpieczeństwa i wyższych: afiliacji, szacunku, uznania czy samorealizacji. Wyjazd za granicę służy właśnie poszukiwaniu zaspokojenia tych potrzeb. Potrzeb, które w Polsce nie zostały zaspokojone lub zostały zaspokojone niewystarczająco. Ten proces jest jednak bardziej naturalnym poszukiwaniem niż ucieczką. Możemy wyjechać, otwierają się przed nami nowe szerokie możliwości, więc z nich korzystamy…
Czy pobyt w obcym kraju nas zmienia?
W Wielkiej Brytanii zderzamy się z całą gamą odmiennych kultur, przyzwyczajeń, religii, języków etc. Te czynniki w oczywisty sposób wywierają na nas wpływ. Trudno jest mieszkać w kraju i nie znać języka, trudno wyrażać swoje racje bez odpowiedniego zasobu słownictwa, trudno nie stosować się do panujących w nim zasad i praw… Z drugiej strony, odkrywamy odmienne kultury, poznajemy ludzi i nawiązujemy przyjaźnie na całym globie, zwiedzamy świat, zapraszamy przyjaciół z Polski. Stajemy się coraz bardziej otwarci i tolerancyjni.
PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO
40-letni Aleks z Maidenhead w Anglii mieszka od 4,5 roku. Wcześniej pracował też w USA i Szwecji. Pracuje jako inżynier, jest odpowiedzialny za poważne projekty. Anglia skusiła go rozwojem zawodowym i stylem pracy. Tu rozwija swoje zainteresowania – futbol i wędrówki po górach. Jest mu tu bardzo dobrze, o wiele lepiej niż w Polsce. A jednak postanowił iść na terapię, bo mimo dobrobytu i poczucia rozwoju coś go męczyło. Czuł się samotny, miał problemy z wyrażaniem uczuć i niską samooceną. Przeżywał kryzysy w związku. Terapia pomogła mu zrozumieć mechanizmy jego zachowań i odkryć źródła problemów. Aleks zdaje sobie sprawę, że to początek drogi i jeszcze ciężka praca przed nim, ale nie jest już zostawiony sam, bezradny z górą uczuć i problemów. Wie, że jest w stanie z nimi się uporać, krok po kroku, co zresztą daje mu olbrzymią satysfakcję. Jest w stanie zrozumieć swoje nastroje i zachowania, samemu przeanalizować to i wyciągnąć wnioski.
Dlaczego możemy czuć się źle, choć obiektywnie wszystko się układa i jest nawet lepiej niż w kraju? Czy jest nam „za dobrze”?
Możemy doświadczać naturalnej tęsknoty za rodziną i przyjaciółmi, którzy zostali w Polsce, zwłaszcza wówczas, gdy byliśmy z nimi blisko. Pojawiające się przygnębienie i smutek są adekwatnymi emocjami, podobnymi z kolei do stanu żałoby po stracie bliskiej osoby. Stan ten powinien jednak z biegiem czasu w naturalny sposób się osłabiać.
Z innej strony, chroniczne doświadczanie przykrych emocji w życiu dorosłym może mieć swoje źródło w utrwalonych i powielanych dysfunkcjonalnych schematach osobowościowych, które rodziły się w oparciu o relacje z osobami znaczącymi we wczesnym dzieciństwie i późniejszych relacjach społecznych. Ten rodzaj doświadczania z emigracją ma jednak niewiele wspólnego.
PROBLEMY PO POWROCIE
34-letnia Maja rok temu zdecydowała wraz z mężem wrócić do Polski. Taki był plan: zarobią na mieszkanie, wracają do rodziny, starają się o dziecko. – Wielokrotnie żałowałam naszej decyzji – skarży się Maja. – Nie mogłam się z powrotem przyzwyczaić do niemiłych urzędników, skorumpowanych policjantów i smętnych twarzy Polaków.
Dostała pracę w agencji reklamowej za średnią krajową, ale szybko ją straciła, bo firma w ramach oszczędności obcięła etaty. Mąż podjął się dodatkowych zajęć, by ich utrzymać. Angielskich oszczędności wystarczyło im tylko na zakup mieszkania, musieli się nawet nieco zadłużyć. W związku z tym rodzina im dokuczała, że ten wyjazd to niewypał, skoro nadal żyją na kredyt. – Siedziałam w domu i marzyłam, żeby wrócić do Anglii, nawet do pracy w polu – wspomina Maja. – Niby wróciliśmy do domu, ale trzeba było wszystko od początku zbudować. Nawet niektóre znajomości. Stres związany z powrotem stał się przeszkodą w zajściu w ciążę. – Mam wrażenie, że od powrotu do Polski nic mi się nie udaje – opowiada.
Czy można spodziewać się problemów po powrocie? Dlaczego tylu terapeutów oferuje pomoc reemigracji? Przecież wracamy „do domu”.
Niezależnie od tego, czy decydujemy się na wyjazd za granicę, czy na powrót do Polski, spodziewamy się i mamy nadzieję na zaspokojenie tych potrzeb, które w obecnym miejscu zamieszkania nie są zaspokojone w sposób zadowalający. Zasadniczy problem pojawia się w chwili uświadomienia sobie rozbieżności pomiędzy naszymi oczekiwaniami a rzeczywistością. Poczucie porażki, wzmacniane często nadmierną presją i oczekiwaniami ze strony najbliższych, wzmacnia i utrwala krytyczne i obwiniające myślenie o sobie. To pewnie tylko jeden z wielu powodów, dla których terapeuci oferują swoją pomoc.
Czego na pewno nie uzyskamy od terapeuty, a być może pacjenci tego się spodziewają?
Od terapeuty nie uzyskamy natychmiastowej poprawy, jakkolwiek ustawienia hellingerowskie i terapeuci zajmujący się podobną terapią byliby pewnie innego zdania. Terapia wymaga czasu, a jest on uzależniony z jednej strony od nurtu, w którym prowadzona jest terapia, a z drugiej od indywidualnych potrzeb i problemów, z którymi boryka się osoba zgłaszająca się na terapię. Po psychoterapeucie możemy się jednak spodziewać, że będzie nam towarzyszył w tej często bolesnej i trudnej drodze odkrywania przyczyn własnych problemów, nauki radzenia sobie z nimi i budowania innego, lepszego porządku.
Anna Dobiecka
Jak trafić na psychoterapię?
Pomoc psychoterapeutyczną znajdziesz zarówno w prywatnych gabinetach jak i NHS, który świadczy bezpłatne usługi w obrębie 6-12 sesji, a skierowanie na terapię (nurt poznawczo-behawioralny) uzyskasz od własnego lekarza rodzinnego. Jeśli w rejonie nie ma dostępu do polskich terapeutów, NHS powinien zapewnić tłumacza.
Nie stać cię na prywatną terapię? Nie masz czasu iść do lekarza? Twój angielski nie pozwala na spotkania z brytyjskim terapeutą? Stowarzyszenie polskich psychologów w Londynie oferuje bezpłatne porady podczas dyżurów telefonicznych i spotkań indywidualnych. Na stronie http://www.polishpsychologistsclub.org/aktualnosci znajdziesz adresy i telefony, pod którymi możesz uzyskać pomoc w Londynie, Swindon, Oxfordzie, Bristolu i Cambridge.
Psychoterapeuta to wysoko wykwalifikowany specjalista, który jest jednocześnie członkiem jednego z około 20 towarzystw psychoterapeutycznych działających w Polsce (Polska Rada Psychoterapii) lub w Anglii (British Associacion for Counselling and Psychotherapy, United Kingdom Council for Psychotherapy).
Mity na temat psychoterapii
Psychoterapeuta robi ludziom „wodę z mózgu” i po leczeniu ludzie się zmieniają. Chęć wprowadzenia zmian we własnym życiu jest powodem, dla którego ludzie trafiają do specjalisty. Te zmiany są dowodem na to, iż po terapii pacjent odzyskał kontrolę nad swoim życiem oraz własną tożsamość.
Psychoterapeuta doradzi mi jak żyć. Terapeuta nie daje recept na życie. Jego celem jest wspieranie pacjenta, który sam poszukuje rozwiązań.
Na terapię chodzą tylko wariaci albo osoby słabe, miękkie, niezaradne. Terapia skierowana jest do osób, które są w trudnej sytuacji (chorują, straciły bliską osobę, doświadczyły przemocy), chciałyby coś zmienić w swoim życiu (rzucić palenie, przestać się ciągle zamartwiać), poprawić swoje relacje z innymi (przestać kłócić się z partnerem, zawiązać przyjaźń). Pomoc psychoterapeutyczna służy „zwykłym” ludziom osiągnąć konkretny cel.
Brudy lepiej prać w domu. Czasem lepiej porozmawiać z obcym, który nie ma żadnych uprzedzeń ani oczekiwań związanych z pacjentem.
Czego spodziewać się po psychoterapii
Wojciech Dubiel, psychoterapeuta
– Patos psychoterapii, często błędnie opisywany przez media, skutecznie utrwalał przekonanie o godzinach i latach spędzanych na kozetce u psychoterapeuty, gdzie koncentrując się na podświadomych instynktach, dokonując wglądu osiąga się taki rodzaj świadomości, który pozwala na konstruktywne radzenie sobie z trudnościami w obecnym życiu.
Psychoterapeuta jest również mylony często z psychologiem lub psychiatrą. To z kolei rodzi nieporozumienia w obszarze własnych oczekiwań i właściwej osoby, do której chcieliśmy zgłosić się po pomoc.
Psychoterapia natomiast koncentruje się na klinicznym obszarze zaburzeń psychicznych i emocjonalnych. Do naszych gabinetów trafiają osoby, mające trudności w radzeniu sobie z poczuciem przygnębienia, lękiem, poczuciem winy, poczuciem niskiej wartości, wstydu, niekonstruktywnym radzeniem sobie ze złością, gniewem, żalem, itd.
Przyczyną doświadczania tych przykrych stanów emocjonalnych i trudności w radzeniu sobie z nimi są utrwalone tendencje schematycznych i destrukcyjnych konstruktów psychicznych, które przy pomocy terapeuty odkrywane są podczas kolejnych sesji terapeutycznych, na których budowany jest racjonalny, konstruktywny i świadomy porządek.